czwartek, 5 listopada 2009

...blogowanie...

Powody, które skłaniają ludzi do przelewania swych myśli na forum publicznym, są różne. Jedni są zabłysnąć, drudzy pragną podzielić się swymi przemyśleniami, zdjęciami, opowieściami... Dla jeszcze innych będą wołaniem o pomoc. Postarajmy się czasem spojrzeć na nich nie tylko jako na emocjonalnych [i nie tylko] ekshibicjonistów.

W najnowszym Bluszczu [nr 14/listopad 2009] moją uwagę zwrócił artykuł Dagny Kurdwanowskiej "Blogiem w dyktaturę", czyli rzut oka na zjawisko blogowania w Iranie. Iran - kraj, o którym dużo i jednocześnie tak mało wiemy, zwłaszcza o czasach współczesnych, oraz - jak się okazuje - kraj wielkich kontrastów. Jak pisze autorka:
"Kraj zadziwiających paradoksów. Otoczeni przez kraje arabskie, Irańczycy posługują się językiem farsi, który należy do rodziny języków indoeuropejskich. Ich państwo jest republiką islamską, ale zaledwie 1.5% wiernych uczestniczy w najważniejszych piątkowych modłach. Kobiety podlegają surowym regułom dotyczącym ubioru (obowiązkowo muszą zakrywać włosy, ręce i nogi) i zachowania (nie wolno im m.in. chodzić za rękę z mężczyzną, wspólnie się opalać ani uprawiać sportu), a jednak aż 60% wszystkich studentów to właśnie kobiety."
W chwili obecnej przez kraj przetacza się fala demonstracji - o ile oczywiście możliwe, bo rząd trzyma naród silną ręką. I tu właśnie można obserwować niesamowite zjawisko blogowania w państwie, gdzie wydawałoby się, że jest to niemożliwe. A jednak! Blogi młodych Irańczyków [a jest ich podobno ponad 700 tysięcy!!!] to bogate źródło wiedzy, jak żyje się w państwie ograniczonych swobód, za czym tęsknią, czego pragną. "Omijając rafy cenzury, blogerzy i blogerki dają prawdziwy i zaskakujący obraz społeczeństwa, któremu daleko do knujących fundamentalistów islamskich spod znaku Osi Zła". To właśnie blogi dały perskim kobietom przestrzeń, gdzie mogą swobodnie wypowiadać się, pisać o swoich randkach, flirtach, a nawet o ambicjach i planach zawodowych.

Niestety, nie wszyscy mogą cieszyć się wolnością słowa, bo są miejsca, gdzie nawet używanie internetu jest przestępstwem...
http://wyborcza.pl/1,76842,7222811,Happening_Yoani_przeciw_cenzurze_internetu_na_Kubie.html

2 komentarze:

  1. Moja droga A. , ja znam takie miejsca w Polsce , gdzie uzywanie internetu jest przestępstwem. A ty mi tu mowisz o Iranie..Zapewne wiesz co mam na mysli, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja droga B.,

    najpierw się uśmiechnęłam, ale za chwilę już spoważniałam. Tak, tak, wiem, wiem, o co chodzi...

    OdpowiedzUsuń