Poranek chez Moi et consortes.
Moi: [zieeew okrutny] Osz, nie wyspałam się dzisiaj...
R. [zieeeeew okrutny, kto wie, czy nie okrutniejszy????] Oooooo, ja też......
Moi: Obudziłam się nad ranem, jakieś ptaki świergoliły, ale to tak głośno, w dodatku jakieś trzy różne odgłosy wydawały... Bosze, i jak się wydzierały....
R. Taaaa? Ja też się obudziłem, ale myślałem, że to Ty mnie obudziłaś...
Moi: Myślisz, że to ja świergoliłam.....?
Ech, nieważna, kto świergolił, na trzy głosy, dwa czy też w pojedynkę, ważne, że od kilku dni takie świergolenie budzi mnie w środku nocy, wytrąca z równowagi, każe myśleć o wiośnie, kurna, czy znów wejdę w spodnie, a pewnie Bandzie Trojga znów wszystko urosło. Im urosło, mi urosło, kurna, czekam do lata!!!!!!!!
PS. No może nie jest aż tak tragicznie. Niedawno zakupiłam nowe spodnie, spędzając przy tym dłuuugie chwile w przymierzalni, zastanawiając się: wziąć "stary" rozmiar, eeeeee, deko za mały, czy "nowy", większy, ale spodnie lekko obwisały? Decyzję pomogła mi podjąć Miła Pani Sprzedawczyni mówiąc" "Eeeee, weźmie Pani te mniejsze! To taki rodzaj spodni ze streczem, zrobi Pani ze trzy przysiady i będą akurat!". Cóż, przy przymierzaniu nieco trzeszczały w szwach, ale żeby od razu w nich przysiadać???? Trzy razy?????
Wzięłam. I ostatnio odważyłam się założyć nówki do teatru [och teatr, och, booooooska Janda, dlaczego jej kiedyś nie lubiłam i tak mnie drażniła????], a potem na after party [after theatre] u koleżanki pozwoliłam sobie zjeść - po troszeczku - pomidorki z mozarellą, tartę ze szpinakiem i zapiekankę ziemniaczano-pomidorowo-serową, na deser tiramisu, popijając.... no nie wiem, jaką ilością wina i.... I wróciłam do domu nad ranem bez konieczności wymiany spodni. Ale faktem jest, że nie kucałam.