Jedna flaszka, druga flaszka i też trzecia, kurde bele, leci Dom stoi zupełnie pusty nocą kurzą się dookoła rupiecie Wracamy chwiejnym krokiem po okrążeniu nad ranem Po schodach na piechotę raczej rady nie damy Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni Gdy nie ma dzieci w domu - to jesteśmy niegrzeczni Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni Gdy nie ma w domu dzieci - to jesteśmy niegrzeczni Trasa bardzo dobrze znana od jednego baru do baru Poznaje się tych albo owych i mamy troszeczkę kataru Jeśli wiesz o czym ja mówię. Natomiast zupełnym rankiem Wychylam patrząc tępo ostatnią bez gazu szklankę, he [KULT] Tak sobie dziś rano na dworcu podśpiewywała grupa Rodziców-Szczęśliwców, co ich pociechy [jedynacy lub dwie pociechy w tej samej szkole] wyjeżdżały dziś na zieloną szkołę. No ale nie ja... Młody z Młodą wyjechali dziś rano na zieloną szkołę, ale został Najmłodszy... Czas imprez jak na razie zakończony [właśnie umyłam ostatnie kieliszki do wina, które nie zmieściły się w zmywarce...]. Katar, owszem, kręci w nosie, ale to raczej pył i kurz z szaf - korzystając z nieobecności Młodych i zgodnie z zasadą "Czego oczy nie widzą.." - robię porządki w ich pokojach przed Wielkim Remontem. Więcej narzekań nie przewiduję. Bo mam w głowie wizję mojego tarasu, gdzie zasiądę wieczorem, wśród świeżo zasadzonych pelargonii, z kieliszkiem chłodnego białego wina. I nawet szklanka bez gazu nie będzie mi potrzebna nazajutrz rano.... |
poniedziałek, 7 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Moja Droga A.:)
OdpowiedzUsuńO jak Ci zazdroszczę kochana, tego kontrolowanego, ale bądz co badź, luzu oddziecięcego.. Kontrolowanego przez Młodego , oczywiście.
Ja mogę tylko pomarzyć o takiej słodkiej chwili spokoju. Z tego wszystkiego to mam tylko swieżo zasadzone pelargonie i werbeny...
Dobre i to, nie????
Buźka:)
O, dobre, dobre, a u mnie w tym roku rozbuchana zieleń tylko na projektach, pelargonii brak...:( A od rana mój starszy nastolatek podnosi poziom adrenaliny....podobno jaki poniedziałek, taki cały tydzień...o spokoju zapominam więc;)
OdpowiedzUsuńAnullo - ja mam brak, jak wiesz, potomków. Mam również brak tarasu. Mój mały balkon mieści mnie na krzesełku i nogi mojego Męża (reszta musi siedzieć w domu). W skrzynkach rosną chwasty, zieleń w planach - jak u Justyny.
OdpowiedzUsuńTo ja nie wiem, czy się cieszyć ta wolnością metr na metr, czy nie? :)
Jesli masz taras... i wino... ;D to nie masz prawa narzekać :P romantycznych chwil :) przemysleń ciekawych życzę :)
OdpowiedzUsuńja też, ja też..... tylko wolę czerwone :)
OdpowiedzUsuńMoja droga B.,
OdpowiedzUsuńwiesz, u mnie jakoś szczęśliwie bez chorób, Młody w miarę spokojny...
Ależ oczywiście, że mogą być! Baaardzo lubię werbenę!
Justyno,
OdpowiedzUsuńi jak? Udało Ci się te pelargonie dziś zasadzić? A Młody uspokoił się? A nerwy Twe ukojone?
Kuro droga,
OdpowiedzUsuńazaliż cieszyć się i jeszcze raz cieszyć! Ja mam 5 kwiatów na krzyż i już jest weselej.
Hmmmm, coś jakoś nie pamiętam badyli na Twym tarasie, ze zdjęć?
Mała Mi,
OdpowiedzUsuńoj, tak, czasami tak mało do szczęścia brakuje :))) Dziękuję, dobrze się myśli, zwłaszcza gdy wieczorem chłodniej....
Moto,
OdpowiedzUsuńbaaaardzo też lubię czerwone, ale w cieplejsze dni takie schłodzone winko.... mmmmmmmm.......
Badyle, droga Anullo, były - kwietne, dwa lata temu. W tym roku nie wiem. Jak tylko poruszę temat przyniesienia doniczek i ziemi słyszę, że można kupić pod domem (ziemię) a potem temat jakoś się rozpływa. Chyba sama sobie przytaszczę wszystko i zasadzę. Chciałam coś innego niż pelargonie, ale nie mam pomysłu.
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja, też myślałam o czymś innym, ale że ze mnie marna ogrodniczka i balkon "wymagający", bo od południowej strony i wietrzny, więc stanęło na pelargoniach.....
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że głównie dzięki Tobie posadzone... prawie wszystko, tylko patrzeć, jak rośnie....mam nadzieję, że kiedyś ta pogoda się uspokoi...Na takie nasze lato niestety - stety pelargonie, ale można znaleźć całkiem subtelne kolory...
OdpowiedzUsuń...Tak mi jakoś głupio było, zawstydziłam sie i zrobiłam,:)