.... jest bardzo prosty.
1. Umów się w jeden z najgorętszych dni w roku.
2. Umów się w centrum WielkiegoMiasta.
3. Po odłożeniu telefonu przypomnij sobie nagle, że na twarzy masz już 4 wulkany [zbliża się wiadomo co, a Ty nigdy nie wiesz, czy nie wyskoczy Ci tego więcej]
4. Rano w dniu spotkania zauważ kolejny wulkan na twarzy.
5. Zastanawiaj się gorączkowo [gorąco, piekielnie gorąco!] pomiędzy białymi spodniami, białą spódnicą i białą... spódnicą.
6. Dzień wcześniej zapomnij o pedikiurze.
7. Na pięć minut przed wyjściem skonstatuj, że ... SIĘ ZBLIŻYŁO!!!
Olej to. W końcu to towarzyskie spotkanie z Panem-Od-Historii z Twojego liceum. Na twarz korektor i uśmiech, a reszta.... Cóż, może da się zasłonić dużą czarną torbą.
Udało się!
A przepis? Nie wyszedł!
A przepis? Nie wyszedł!
bomba:) jakby scenariusz z mojego prywatnego filmu:)
OdpowiedzUsuńMoja Droga A:)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście,że przepis nie wyszedł,że wszystko się udało, i że to był Pan-Od- Historii. Gdyby to był Pan-Od- Geografiiiiiii....aaaa to byłaby inna sprawa:)))))
Buźka z rana , z lekkim powiewem wiatru:))))))
Hahaha - rechoczę się tu głośno, ojej - aż mi się skurcz wdał w policzki :)
OdpowiedzUsuńTak tak - ma to samo! Te wulkany (ja mówię na to diody) zawsze się pojawiają, jak nadciąga "wiadomoco". U mnie było wczoraj jeszcze lepiej bo oprócz pedikiuru (a w moim przypadku pediKURU) odkładam darcie nóg woskiem i co muszę wyjść to mi się przypomina że spódnica zostaje w szafie.
Dobrze, że nie było katastrofy, bardzo dobrze. A upał to daje w kość. Okropnie.
Mimo to ściskam!
ale ważne, że spotkanie się udało!
OdpowiedzUsuńKasiu,
OdpowiedzUsuńbrzmi jak scena z horroru, nie? Ale przydarza się wielu z nas ;)))
Moja droga B.,
i właśnie, tym razem dobrze, że przepis się nie udał! I masz rację, z Panem-Od-Geografii, to byłaby Ynna Hystoria ;)))
Ściskam popołudniowo, z lekką bryzą!
Kuro kochana,
a ja myślałam, że Kury to zawsze mają fajne pazury! ;) A do słownika dodam "diody", niezłe! I z nogami mam podobnie, ale stosuję inne metody, na przemian, ot klasyczna trójpolówka [bycie kobietą to jak orka na ugorze, nie? nie siejesz, a i tak wyrasta!].
Ściskam chłodnawo [upał, upał!], ale nie mniej serdecznie!
Aniu,
udało się, te półtorej godziny minęły nie wiem kiedy....
Moja Droga A:)
OdpowiedzUsuńSkoro jesteśmy przy tym temacie, to zanucę Ci jeno:
Żółty jesienny lyść...
Pamiętasz??
No pewnie, że pamiętam!
OdpowiedzUsuńOj, no to czekam z niecierpliwością!!!!
Sobą być, zawsze i wszędzie, także podczas spotkania z "panem od historii" w upale w centrum miasta i z czarną torbą. A to? Jesteśmy ponad to!!!:)
OdpowiedzUsuńBeatto,
OdpowiedzUsuńpierwsza chwila - to oczywiście panika, za dużo rzeczy się wydarzyło, by można bez nerwów się obejść. Ale potem okazuje się, że niepotrzebnie te nerwy, ta panika...
Oczywiście, jesteśmy ponad TO!!!!! :)
A to randka była oczywiście? :)
OdpowiedzUsuńMi,
OdpowiedzUsuńnie, nie, skądże. Nie była teraz i nie byłaby 20 lat temu ;)))))