Te i wiele innych emocji przeżywam po powrocie do domu, po dwóch tygodniach spędzonych w innym świecie, w innym otoczeniu, w innej kulturze. Ciężko, bo trzeba znieść trud kilkugodzinnego lotu przez ocean... Przyjemne, bo tak naprawdę nie ma to jak w domu... Własne łóżko, lampa, kanapa.... I zaskakujące: morze śniegu... I jest mi cieplej niż tam, w Houston...
Jak oprzytomnieję i dojdę do siebie po jet lag, napiszę więcej. A na razie witam w Nowym Roku... :)
Nareszcie !!!!! Witamy , witamy i o zdrowie pytamy.
OdpowiedzUsuńI ja witam gorąco!!!!! :)
OdpowiedzUsuńA zdrowie? Kaszlemy, kaszlemy... Ach, te amerykańskie przeciągi.....
I brak koszulki pod koszulką:))))
OdpowiedzUsuńoch, muszę jakieś odkopać na sobotnią wizytację u dziadków, bo znów mi się dostanie za zaniedbywanie dzieci!
OdpowiedzUsuń