Czekam z utęsknieniem na tę chwilę, gdy zapnę pas w samolocie, zamknę oczy i zostawię za sobą cały ten świąteczny zgiełk, nerwówkę, bieganinę za drobiazgami, chorobę Młodego (niestety bierze antybiotyk....). Mam nadzieję, że po naszym powrocie w styczniu Młody pójdzie do przedszkola, a ja nadrobię miesięczną zaległość we wszystkim.... I że się uspokoję wewnętrznie....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam nadzieję,ze juz doleciałas i szczęsliwie podziwiasz swiat.
OdpowiedzUsuńMoja droga B.
OdpowiedzUsuńlecialam, lecialam, dolecialam... Jestem tu, patrze, obserwuje.... Ale tesknie za domem...