czwartek, 2 września 2010

Zdesperowana, gotowa na ... sezon czwarty "Desperate Housewives"!

Uwielbiam, gdy słyszę znowu "Previously on Desperate Housewives"... Przyuważyłam je już w sierpniu, niestety przerwa pomiędzy wyjazdami była za krótka, więc dopadłam teraz: "Gotowe na wszystko", sezon czwarty.

Wiem, wiem, pewnie wszyscy już widzieli ten sezon, większość jest pewnie na etapie szóstego. Ja niestety bez tv zadowalać się muszę wydaniami DVD. Zresztą ja tak wolę, nie potrafię czekać z odcinka na odcinek. Więc gdy mam pełny sezon na płycie, oglądam hurtem, nie ogryzając palcy "O matko, co będzie za tydzień???". 

Ciekawostek dotyczących tego serialu jest wiele, między innymi taka, że o rolę Susan (która gra Teri Hatcher) ubiegała się Mary-Louise Parker. Obydwu wyszło to na dobre, bo Hatcher za rolę Susan zdobyła statuetkę Screen Actors Guild Awards w kategorii najlepsza aktorka w serialu komediowym, mimo, że zdjęcia do pierwszej serii nie były wówczas zakończone; zaś Parker brawurowo zagrała w serialu "Weeds" ["Trawka", który również polecam!].

I tak oczywiście można bez końca, bez końca można też moim zdaniem cytować motto, które przyświeca serialowi: "Everyone has a little dirty laundry", czyli "Każdy ma jakieś brudy do wyprania". Bo niech was nie zwiedzie przepiękna uliczka, zabudowana stylowymi domami i obrośnięta glicyniami, czyli tytułową wisterią.  Bo "tutaj nie sposób dostrzec rozpaczy ani wściekłości ani nawet odrobiny żalu. Ludzie, którzy tu mieszkają, odkryli, że istnieje pewien sposób na ukrycie tajemnic przed sąsiadami. Na przedmieściach nie ma niczego bardziej zwodniczego od uśmiechu".

Sezon czwarty jak zwykle obfituje w dramatyczne wydarzenia, komediowe sytuacje i nieoczekiwane zwroty akcji. Pojawia się w nim, choć tylko w jednym odcinku, Richard Chamberlain jako ojczym Lynette. Tak, tak, pamiętny ksiądz z "Ptaków ciernistych krzewów", Szogun czy dr Kildar. Grający zazwyczaj rolę czułych amantów, w rzeczywistości zdeklarowany homoseksualista, dokonał "oficjalnego" coming outu kilka lat temu, w wywiadzie telewizyjnym. Scena w "Gotowych na wszystko" to, myślę, puszczenie oka do widza, bo serialowy ojciec Lynette wyznaje, że opuścił jej matkę, ponieważ jest... gejem.

Ha, dodam tylko, że w czwartej serii pojawia się również para gejów i tu już "Gotowe na wszystko ""igrają"  z poprawnością polityczną (i dobrze!), bo para owa okazuje się wyjątkowo złośliwa i z miejsca wdaje się w konflikt z mieszkańcami Wisteria Lane. Drugi moment, absolutnie niepoprawny politycznie, gdy Gabrielle okłada torebką, a w końcu popycha w głąb parkingu niepełnosprawnego na wózku, który zwrócił jej uwagę na parkowanie w niedozwolonym miejscu. 

Te sceny i dużo, dużo więcej w czwartym sezonie "Gotowych na wszystko"...

10 komentarzy:

  1. Moja Droga A:)
    Nie wiem jak to się stało ale nie jestem fanką tego serialu. Rozumiesz coś z tego?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w ogole nie ogladam seriali, nie mam cierpliwosci, czasu, checi.. ? no nie wiem, ale jakos mi z serialami nie po drodze:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Stardust,

    mi też ciężko poświęcić czas, ale powiem Ci: z serialami najlepiej mi się prasuje! Po-wakacyjne stosy przerobiłam właśnie z 4 sezonem Gotowych na wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Właściwie nigdy nie oglądałam "Gotowych na wszystko". Może to błąd ? ;-) Zazwyczaj prasuję ze starym, dobrym Przystankiem Alaska, albo dr Housem. Reszta seriali jakoś mnie nie bierze, ale fakt, że tv u mnie to rzadkość. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zygzo,

    mi również z dr Housem prasuje się świetnie. Myślę, że sięgnę po Przystanek Alaska, bo kiedyś, kiedyś leciał w tv, nie miałam czasu, obejrzałam z kilka odcinków...

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja droga B.,

    nie wiem, ale rozumiem, w końcu mamy swoje własne Wisteria Lane ;)))

    OdpowiedzUsuń
  7. hmmm.....tak sobie dzisiaj tu wpadłam, przeczytałam, i jestem zdumiona, dlaczego jeszcze nie uprawiasz pewnego zawodu, myślę, że wszyscy wiedzą o co chodzi???, pozdr;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Justyno,

    ale - mam nadzieję - wiążesz to bardziej z przyzwoitym moim JA?????????

    ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochane, ale ja NIE prasuje:)))))) nic, nigdy :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ha, Stardust, i ja Ci wierzę! Macie magiczne pralki, wiem, wiem, byłam w USA po raz pierwszy i byłam w ciężkim szoku, że wyjmuję uprane rzeczy z suszarki, niepogniecione, składam i ... zakładam! A najbardziej rozczuliły mnie skarpetki - wyglądały, jak właśnie wyjęte z paczki!!!

    OdpowiedzUsuń