Spotkały się wszystkie dwa dni temu, w korytarzu. Pełne rzeczy, ubrań, książek, gazet "koniecznie do przeczytania!". Nasze bagaże, walizki, torby, plecaki, torebki i torebeczki. Jedne zjechały z Zachodu - to te nastolatkowe, z obozu szermierczego, drugie ze Wschodu: moje i Najmłodszego, z wizyty w RodzinnymMieście, pełne fajnych rzeczy wyszperanych w second handach i ...dziesięcioma kilo cukinii! [dzięki, moja droga B.! między innymi, bo na wieść, że lubię cukinię, sąsiadka mojej mamy również mi kilka podrzuciła!]. I również ze Wschodu przyjechała biznesowa walizka R.
To w zasadzie koniec naszych wakacyjnych podróży, kilkuset kilometrów przebytych wzdłuż i wszerz Polski. To nasze dwukrotne pobyty nad morzem, wizyta na Wschodzie [przepiękne miejsca nad Bugiem!], a zaraz potem wizyta u dzieci na Zachodzie... Z pewnością będzie mi tego brakowało, ale cóż... Czas wracać do domu, do własnego łóżka, stołu, lampy... Do obowiązków, szkoły, przedszkola... I do bloga! :D
Moja Droga A:)
OdpowiedzUsuńPowrót z wakacji to zwykle powrót do codzienności, rutyny, obowiązków. Ale jednocześnie dzięki temu będziemy mogły regularnie kontaktować się na s.
Nareszcie:)))))
Moja droga B.,
OdpowiedzUsuńdokładnie tak! Nareszcie, w kontakcie, na skypie czy na kawie. I oto chodzi :)))
Na "książek" i "cukinii" oczy mi się zaświeciły, gdyż uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńLecz jak dobrze wrócić do domu z bagażem pięknych wspomnień i wiatrem we włosach...:)
Droga Anullo - cieszę się, ze jesteś. Ja to nawet przez internet mogę pić z Tobą kawę (chociaż może raczej herbatkę - tak wolę). Jeju - głowa mi pęka dziś. Chyba jesień idzie i mi tak jakoś smutno i choro.
OdpowiedzUsuńP.S. Mała Mi rzuciła mi sympatyczne wyzwanie, które spełniłam i teraz przyszła kolej na Ciebie. Kawa w dłoń i pędź do mnie czytać co tam do zrobienia mam dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńBeatto,
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam i jedno, i drugie. Cukinię będę teraz przetwarzać na różne sposoby: leczo, clafoutis, do makaronu, a nawet samą, grillowaną lub podsmażoną, a potem wstawioną do piekarnika na chwilę z kawałeczkiem sera koziego.... :)
A wspomnienia: piękne, piękne...
Kuro kochana,
OdpowiedzUsuńwitaj! Bardzo dziękuję za miłe słowa :) Ja mogę i kawkę, i herbatkę (testuję właśnie zieloną z pigwą na przemian z zieloną z malinami).
Pierwsze chłodne dni wielu osobom zwarzyły humor, a Ciebie widzę, że niestety, że zmogło dodatkowo przeziębienie... Kuruj się, do wesela się wyleczy :)
PS. Zgodnie z obietnicą, nad lubieniem pomyślę ... wieczorkiem!
;) widzę, że akcja adaptacja się przedłuża... ciężko? :)
OdpowiedzUsuńAaaaa, niestety, lekko się przedłuuuuuuża, ale widzę światełko w tunelu :)
OdpowiedzUsuń