środa, 28 lipca 2010

Akcja Adaptacja

Powoli się adaptuję do nowych warunków. Już mi mija zdenerwowanie spowodowane poremontowym bałaganem, kartonami i walizkami z urlopu... Już przyzwyczaiłam się do regularnej nieobecności R. ... Jako tako przyzwyczajona do upału, z ulgą powitałam ochłodzenie i deszczowe kapuśniaczki... Komu zresztą te upały nie dały się we znaki? Mieliśmy szczęście spędzenia ich nad morzem, ale ten tydzień w mieście był zaiste masakryczny. Na okolicznych działkach życie zamarło, tylko na znajomej działce Pani Kociary  przesiadywał w cieniu wianuszek starszych pań w ... bawełnianych biustonoszach.

Całe szczęście, że można było wieczorami schładzać się na tarasie. Zapalić świeczki, pić zimną wodę z cytryną czy białe wino. Zapomnieć, że w domu bajzel, kartony i walizki z urlopu. Jak dobrze, że jednej z "cieplejszymi" rzeczami nie rozpakowałam - będzie mniej do pakowania: jutro znów ruszam nad morze z dziećmi, z nadzieją, że te kapuśniaczki, te deszcze już się wypadały do cna i od jutra to już tylko piękna pogoda... Zresztą to, co najważniejsze, to aby dzieci się nie nudziły, nawiązały jakieś znajomości, a ja tam będę doglądać je z balkoniku...

Z dorosłymi znajomościami bywa niestety różnie. Wakacyjne wyjazdy mają to do siebie, że lądujemy w otoczeniu nieznanych ludzi. Z jednymi wystarczy jedno "Dzień dobry!" i znajomość gotowa, od słowa do słowa, od "dzień dobry!" do wspólnego wieczoru czy ogniska.... Zaś z innymi... nawet "Dzień dobry!" powtarzane codziennie nie wywoła żadnej reakcji. Spojrzy się na Ciebie spod oka, czasem odburknie, czasem nic nie powie. A przecież mieszkamy prawie drzwi w drzwi naszych domków, na małym terenie, widujemy się codziennie kilka razy, mijamy w drodze na plażę..

Podobno grzeczniejszy kłania się pierwszy, ale przyznam się: po dwóch/trzech dniach moich dobrych manier odzywa się we mnie demon i zaczynam bez słowa patrzeć się im w oczy.... Ale czy takich coś ruszy??? Rusza mnie. Czy to ze mną jest coś nie tak?......

8 komentarzy:

  1. Witam i życzę dobrej adaptacji (sama nie lubię takich "przejściówek", oj nie lubię...) Pozdrawiam serdecznie. Nowa obserwatorka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zygzo droga,

    "przejściówki" trzeba jakoś niestety przetrwać, jak piszesz, ale potem jak będzie porządek, jak będzie przepięknie!

    Witam serdecznie "na pokładzie" :) i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry! :)
    Anullo - ja mam takich sąsiadów naprzeciwko. Mieszkamy tu od trzech lat, a gbur, awanturnik - facet z oczami jakby chciał wszystkich pozabijać nigdy nie mówi nam dzień dobry pierwszy. Ja rozumiem, że może mojemu facetowi nie mówić, ale kobiecie..? Stwierdziłam, że przestaję - jak i Ty na tych wczasach. Zobaczymy.
    Ale wiesz - ich ostatnio nie ma - może się wyprowadzili?
    Fajnie masz z morzem - byle pogoda dopisała!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja Droga A.:)
    Do dwoch razy sztuka. Za trzecim razem wyciągam broń i walę bez uprzedzenia. Zapewne dlatego mam wokół siebie samych kurturalnych osobnikow.
    A tak poważnie, jak się masz w tym dniu z lekka obślizgłym??? Ty w drodze zapewne. Ja na walizkach. Do zobaczenia na plaży.:))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Kuro kochana,

    no właśnie, facet facetowi "wilkiem", ale żeby tak kobietę ignorować???? Jakoś tak dziwnie mijać się na klatce...

    Oby wilcy się wyprowadzili, a na ich miejsce jacyś uśmiechnięci trafili! :)

    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja droga B.,

    nie wiedziałam, że taka Kill Bill z Ciebie! ;)

    A z rana, przedwyjazdowo, mam się dobrze, gorzej z R., gdy patrzy na zgromadzone tobołki....

    Do zobaczenia na plaży!!!! :))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ano ludzie są różni... :) te dni po urlopie są mieszano-trudne... :) bądź dzielna anullko :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi,

    jestem uparta, eksperymentuję w nowym miejscu, zobaczymy.... :)

    Z Krynicy M. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń