czwartek, 11 lutego 2010

Miało być tak pięknie, cudownie. Miałam nauczyć się jeździć na nartach. I to w jakich pięknych okolicznościach przyrody. Niestety, w pierwszym dniu na stoku, ba! W pierwszej godzinie zakończyła się moja wielka przygoda z nartami. Instruktor zachwycony mym "pługiem" wywiózł mnie na stromiznę. I cóż. Nie dałam rady. Nadwerężone więzadła prawej nogi. Opaska na nodze. Pozostała mi więc lanserka na stoku, cappucino, książeczka i opalanie.... 


2 komentarze:

  1. Moja Droga A.
    Pozostały ci więc najwspanialsze rzeczy na swiecie!!A nie było tam przy okazji jakiego przystojnego Giuseppe, co by late donosił???

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmmm.... No właśnie, niby pełno tam molto przystojnych Giuseppe, ale cholender, to nie mój typ... Moja droga B., wiesz zresztą, jaki preferuję - taki nordycki, wybitnie nordycki :)

    OdpowiedzUsuń