czwartek, 14 stycznia 2010

Powoli, powoli wdrażam się do normalnego życia... Rozpakowanie bagażu, pranie, prasowanie... Szkoła, przedszkole... Gdy odbierałam Młodego we wtorek z przedszkola, okazało się, że nazajutrz rano jest bal! Jakie to szczęście, że kostium Batmana z zeszłego roku był akurat, akurat! Młody wrócił z balu szczęśliwy, bo "i Tomek też miał taki sam kostium!".

Wreszcie dopadłam do polskich gazet, książek. Jaka to ulga przestawić się na polski, z mieszanki angielsko-francuskiej... Nieszczęśliwe są za to dzieci, bo skończył się big fun i teraz czas na odrabianie szkolnych zaległości.

A ja w sumie jestem szczęśliwa. Jestem w domu....

2 komentarze:

  1. Ja tez się cieszę,ze cię w koncu przestało nosić nie wiadomo gdzie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja droga B.,

    jeszcze tylko jeden mały wypad na narty i będę siedzieć grzecznie w domu :0)

    OdpowiedzUsuń