piątek, 13 listopada 2009

Po tym, jak dwa razy dzisiejszego poranka zaatakowały mnie pudełka, w tym jedno blaszane, które spadło - nie wiem jak - na mój kciuk [od połamanej ręki!!!], stwierdziłam, że cierpię na paraskevidekatriaphobię.* Ponieważ choroba oraz kciuk, który spuchł i bolał niemiłosiernie, utrudniał mi dalsze funkcjonowanie, a pobyt w domu najwyraźniej sprowokowałby dalsze obrażenia - dom ten opuściłam.

I rzeczywiście, Wielkie Miasto okazało się przychylne, nikt mnie zbluzgał, nie przejechał po pasach, gołąbki oszczędziły... Przemierzyłam tak wzdłuż i wszerz Nowy Świat, z R., niejako była to przechadzka sentymentalna, bo rzadko się tam zapuszczamy ostatnio. Patrzyliśmy, patrzyliśmy, co się zmieniło, ile kafejek przybyło.. A obok smętna Chmielna...

A potem to już orgia: Empik, sushi... Wyleczona z fobii wróciłam zdrowa do domu :)


* fobia, lęk przed dniem 13 piątek jako dniem pecha

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz