Dziś wieczorem postanowiłam też dokonać swoistego coming-out i ujawnić jak wyglądam, ale będzie to przekornie, oczami mego dziecka. 4.5 letniego, inteligentnego, ale leniwego, zwłaszcza do rysunków, jak donoszą mi panie przedszkolanki.
Młody, zwany niekiedy Johinem z Bazin, jest tak w ogóle dzieckiem niesamowitym, takim wiedźminem, dzieckiem-niespodzianką. I do tego tak empatycznym, że śmiem twierdzić, że nasłuchał się tylu rzeczy, gdy targałam go [nienarodzonego jeszcze, w brzuchu oczywiście] na uczelnię, że tę empatię z mlekiem matki wyssał.... Kocha mnie miłością bezwarunkową i na razie jestem dla niego najpiękniejsza.... [ciekawa jestem, kiedy na oczy przejrzy????]. I przytuli się, i zauważy, że mam lakier na paznokciach, i nową spódnicę, i że ładne to...
A do tego rysunku mam tylko dwie uwagi: włosy to mam o wiele dłuższe i po drugie: jestem jaka jestem, ale wcięcia w talii to ja nie straciłam!!!
Nie czepiałabym się szczegółow. Wyglądasz bosko!!
OdpowiedzUsuńI w różu mi do twarzy, nieprawdaż? ;)
OdpowiedzUsuńAlez oczywiscie!
OdpowiedzUsuńHmmmm... Muszę w takim razie zrewidować zawartość mojej szafy, pełno w niej czerni... Bo wyszczupla, hi hi ;)
OdpowiedzUsuń