poniedziałek, 7 września 2009

Poniedziałek upłynął pod znakiem maratonu filmowego. Maraton filmowy to eufemistyczne określenie seansu przy ... desce do prasowania ;) W ten sposób nadrabiam zaległości i filmowe, i te dotyczące prasowania. W ten sposób nawet nie wiem kiedy znika pokaźny stos ubrań. 

Dziś dwa filmy, każdy z innej bajki.  Pierwszy to amerykańskie "Kobiety pragną bardziej", czyli uzewnętrznione [niestety] pragnienie reżysera, aby ukazać jak bardzo jesteśmy z Venus, a oni z Marsa [phi! jakbyśmy o tym nie wiedziały!]. Jeden z niewielu plusów to Ben Affleck, który wreszcie zmężniał i nie gra w końcu jedną miną zdziwionego spaniela. Drugi to "Osaczona" z Angeliną Jolie. Powiem tylko - wstrząsający. Clint Eastwood w dobrej formie [ha! ale w "Gran Torino" jest po prostu... po prostu fantastyczny!].

A poza tym nie dzieje się nic. Wygląda na to, że prasowanie odmóżdza... Powiem to jutro mojemu R. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz