poniedziałek, 10 maja 2010

o metafizyce, lenistwie i niespodziankach...

Z trudem wraca się do rzeczywistości, czyli poniedziałku i obowiązków... Ja tradycyjnie jestem rano nieprzytomna. Nakładając odżywkę na włosy pod prysznicem, złapałam się na tym, że nie pamiętam, czy umyłam je najpierw szamponem?

Przy okazji poniedziałków rozważam metazagadnienie: jak to się dzieje, że od poniedziałku do piątku towarzystwo nie może zwlec się z łóżka? Najmłodszy wstaje dziś ostatni, zaspany, nieprzytomny, 7.30. W soboty i w niedzielę osobnik ten, nie posługujący się ni kalendarzem, ni zegarkiem, budzi się rześki jak skowronek, dajmy na to jak ostatnio 6.15 w sobotę? Osobnik ten, sprawny na ciele i umyśle, obeznany w sprzętach typu tv czy dvd, zamiast cichutko włączyć sobie bajeczkę, zaczyna NADAWAĆ... Informuje nas, co teraz będzie robił, każe zgadywać, którą nogę schował pod kołdrą [ja i tak nic nie widzę o tej porze], nieustannie spada mu na podłogę miecz Jedi/samochód/telefon/książka... "I kto mi zdejmie płatki?????". A ja znów się wściekam, że zamiast wystawić je wieczorem na stół, będę się zwlekać z łoża na poranne wezwanie Młodego. 

Ale kończę me żale, bo weekend zaiste był przyjemny i leniwy. Mój osobisty weekend zaczął się w piątkowy wieczór, spotkaniem w gronie Matek Miejskich, na którym omówiono oczywiście prawie wszystkie ważne sprawy, prawie wszystkie, bo zamykali knajpę. W sobotę - miła niespodzianka: zawieźliśmy Młodą na urodziny do koleżanki, poza WielkimMiastem, a tu okazało się, że rodzice zapraszają nas na grilla i ogólne szaleństwa, nie tylko kulinarne. I nie ważne, że gospodarz tak się zagadał, że spalił pierwszy rzut karkówki. Siedzieliśmy sobie tak w słońcu na tarasie, dzieci biegały, grały w piłkę, bujały się na huśtawce... Do domu przegonił nas dopiero zachód słońca i wstrętne komary.

I znów mam "jazdę" na domek z ogródkiem...

12 komentarzy:

  1. Moja Droga A.:)
    To nie wiesz,ze jest czas tygodniowy i weekendowy? Ten drugi płynie zupełnie inaczej. Szkoda więc każdej minutki na nicniewnoszący sen, tak przynajmniej twierdzą dzieci. A one jak cos mówią to znaczy ze wiedzą, nie należy z tym polemizować:)
    A co do domu z ogrodem to powiem Ci kochana ,ze koło mnie jest wolny plac, pomśl:)))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja droga B.,

    zaiste, trudno z nimi polemizować, więc podział na czas tygodniowy i czas weekendowy na zawsze pozostanie dla mnie kwestią metafizyczną, tajemniczą...

    A o placu będę myśleć! Choć na razie mam zagwozdkę w postaci planowego remontu części mieszkania...

    OdpowiedzUsuń
  3. ojej, też mam jazdę na domek z ogródkiem... choćby na działce rekreacyjnej

    OdpowiedzUsuń
  4. ja to w ogóle mam jazde na sam domek:) a co do weekendów to mnie ciągle zastanawiam ja sama- tzn w sobotę obudzona 6.. niedziela 7 15, a dziś siłą mnie zdzierali przed 7 ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomimo deszczu i nie dość dobrej aury, wybrałyśmy się z córką do Parku Jordana na rolki. Nie pożałowałyśmy, bo park w maju jest przecudny. I nawet nie było deszczu.
    Syndrom leniwego, poniedziałkowego poranka jest powszechny i nic na niego nie poradzisz.
    Chyba trzeba to polubić, a płatki- wystawiaj w niedzielę :D
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu,

    ja też, ja też... Taką opcję też rozważamy, co by może do grona działkowców dołączyć?

    OdpowiedzUsuń
  7. Kasiu,

    po prostu na szczęście jakieś elementy "dziecka" w Tobie pozostały. Ale wiesz, to pozytywne, bo jak mówi pewien "guru", trzeba pielęgnować to dziecko w sobie....

    OdpowiedzUsuń
  8. Moto,

    tak po prostu będę robić. Co tylko począć z tysiącem pytań Młodego??? ;)))

    Poniedziałek dał się jakoś przeżyć, ślady po weekendzie usunięte....

    Uściski! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przygarnę domek z ogródkiem. Wraz z przynależnymi mu komarami:)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Beatto,

    myślę, że spokojnie i ja mogę się podpisać pod tym ogłoszeniem :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Anullo - wczoraj z moim Mężem rozmawiałam o tym dziwnym, porannym, nadzwyczaj wczesnym w weekendy wstawaniu. I doszłam do wniosku (idąc za Twoimi opisami pociechy buszującej bladym świtem po domu), że we mnie bardzo dużo z dziecka pozostało. Mam to samo :)
    Co do domu z ogrodem - tak, mam w planach :D tylko jeszcze nie wiadomo czy to będzie mój, czy "pogodna jesień" z bujanym fotelem na tarasie i pielęgniarką do pomocy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kuro,

    oby ta pierwsza opcja wchodziła w rachubę :)

    Ja niestety od zawsze leniwcem porannym byłam, za to mogę siedzieć do późnych godzin, przytomna i kojarząca. Ale za to poranki....

    OdpowiedzUsuń