poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Wreszcie rozpoczął się nowy tydzień. Z różnych powodów. Dla mnie między innymi z powodu ot, takich zwykłych. Lubię być z ludźmi, rozmawiać, śmiać się, pić wino. Kocham moją włoską, rozwrzeszczaną, absorbującą rodzinę... Ale czasami mam już dość, chcę w spokoju poczytać... Ba! Chcę w końcu zrozumieć, co czytam i to przy świetle dziennym - a nie jak to bywa w weekendy - po 22giej. Chcę mieć czas dla siebie, który biegnie według MOJEGO planu...

Myślę, że to dobrze, że dzieci większość czasu chcą jeszcze spędzać z nami, a nie zamknięci w swoich pokojach, w swoich światach. Może już niedługo w ogóle nie zechcą nas do nich dopuścić. Ale szlag mnie lekko trafia, gdy jest 21sza, Najmłodszy zasypia na kanapie w salonie, ale nic to, bo Młody z Młodą już ciągną swoje kołderki i oni też tu będą urzędować, z książkami, psp i innymi gadżetami.

Och, bluźnię, bluźnię, wiem, ale proszę o wybaczenie: jak ja się cieszę, że jest poniedziałek!!!!!!

I jakoś nie przeraża mnie to, co powinnam zrobić, wykonać, poprasować, ugotować... No może, jedna rzecz mnie przeraża. Otóż wczoraj dzień przepiękny, słoneczny i ciepły, idealny aby poobiednią kawę na tarasie wypić. Wypić, wypić, ale na czym ją postawić? Stół, który w lato służy nam jako stół na tarasie, zimuje w bibliotece i służy za ... biblioteczkę Najmłodszego, podstawkę pod jego niezliczone zabawki  w tym trzy telefony oraz podstawkę pod mojego starego, padniętego laptopa [który, kto wie, może kiedyś nagle się uruchomi, co już w przeszłości udało mu się raz?].

I tak wzdychając mówię do R.
- Można by wyciągnąć stół wreszcie, ale co zrobić z tymi rzeczami Młodego??? Gdzie ja je upchnę? Gdzie wsadzę książki, skoro nasza biblioteka pęka w szwach, u Młodej się też nie zmieszczą, nie mówiąc o miejscu u Młodego???

Chwila ciszy. Wychodzę więc na taras, zasiadam z kawą i książką. Za chwilę wparowuje R. na taras, ze stołem. Siada, rozkłada gazetę. Ja, zadowolona, stawiam na stole kawę i książkę. I nawet do głowy mi nie przyszło, na jaki to genialny pomysł wpadł. I co zrobił z tymi stosami książek, zabawkami, gadżetami, telefonami i moim laptopem. Ot, ustawił je schludnie stosikami na podłodze....

8 komentarzy:

  1. Moja Droga A.:)
    Oj grzeszysz, grzeszysz z samego poniedziałku. Chciałas kawkę przy stoliczku???? Boski R. natychmiast spełnił Twoje zyczenie. A że nowy, i że stosik, i ze na podłodze, i że to Ty będziesz musiała się z nim uporać?

    No nie mozna mieć wszystkiego:) Ściskam Cię kochana poniedziałkowo:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. ....poniedziałek, poniedziałkiem, a gdzie te okazy pryszczate, co się patrzom, gadajom i obgadujom....;)dzisiaj byłam twoją poniedziałkową, pokrewną duszą...wiesz....:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja droga B.,

    uśmiałam się serdecznie: no właśnie, czego ja naiwna się spodziewałam? Że R. w 5 min zbije zgrabny regalik z niczego i że zanim dopiję kawę, wszystkie książeczki, zabaweczki, 3 telefony i mój zdechły laptop w nim umieści???? :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Justyno,

    na szczęście wiosna nadeszła, a przepiękne drzewo sąsiadujące z naszym otoczeniem [odwiedzane zresztą regularnie przez różne dziwne ptactwo] puściło pąki, ba, więcej, rozzieleniło się, zaliściło i zasłoniło tych, co trzeba ;))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Cztery stosy książek upchnęłam na komodzie w sypialni i rosną, rosną w górę...Ciekawe co będzie kiedy osiągną poziom sufitu. Prawdopodobnie Miniuś ustawi je na podłodze...:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Beatto,

    widzę, że mamy ten sam problem :))) Ale jak tu nie kupować książek, nie czytać??????

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ma takiej opcji, do końca świata i o jeden dzień dłużej. Czy Ty też czasami czytasz dwie książki równocześnie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Beatto,

    a czasami nawet więcej. Bóg jeden wiem, jak ja się w tym połapuję. Choć przyznam, czasem gubię wątek, wtedy muszę się cofnąć o kilka stron...

    OdpowiedzUsuń