Procesy decyzyjne zachodzą u mnie niezmiernie wolno. Czasem lubię, gdy ktoś lub coś ułatwi mi podjęcie takiej, a nie innej decyzji. Ooo, na przykład mycie okien - myć czy nie myć? Brud totalny, świata i słońca nie widać. I dziś rano się ucieszyłam: ooo, pada! nie myję okien! palec boży! A zarazem zdziwiłam, bo moje amerykańskie cudo zapowiadało deszcz od jutra, a na dziś: słoneczko, bez chmur...
Ale, ale, deszcz przestał padać, chmury się rozstąpiły, słoneczko wyjrzało...I licealiści na okolicznym boisku, niestety. Wyszli i grajom. I ludziom na nerwy działajom. Przez nich nie mogę umyć okien balkonowych... Bo mam wrażenie, że stojom i sie gapiom. I obgadujom tego hipopotama na tarasie.
Nie ma to jak dobra wymówka, nie?
PS. Żeby nie było, w sypialni już umyte!
Nie ma to jak dobra wymówka, nie?
PS. Żeby nie było, w sypialni już umyte!
Moja Droga A.:)
OdpowiedzUsuńKażda wymówka jest dobra. No ale skoro oni tam stojom i sie gapiom, to w tej sytuacji jesteś kompletnie zwolniona. Nie masz wyjścia, musisz zaprzestać działan upiększających przybytek .No więc może kawka?
e tam, hipopotamy to w zoo, a w oknach piękne kobiety z finezyjnymi ściereczkami i psiukaczami, no ale z piątku to odpuść, podobno nie warto w piątek ważnych spraw załatwiać, a okna - wiadomo - sprawa poważna, zwłaszcza balkonowe
OdpowiedzUsuńDroga A.
OdpowiedzUsuń...ja dzisiaj "urlopowałam" i dotarło do mnie w jakim stanie są moje okna po zimie, a przed świętami...szkoda, że nie mam za oknem licealistów....;)...którzy grajom, stojom, sie gapiom i obgadujom....a wiesz, co? I tak każda babka w naszym wieku jest dla nich hipopotamem ;))
Moja droga B.,
OdpowiedzUsuńTak, działań żem zaprzestała na tym froncie i ruszyła ku innym, jak wiesz - okien ci u mnie pod dostatkiem! I kawka też oczywiście była, a jakże :)))
Aniu,
OdpowiedzUsuńojej, za późno przeczytałam... I jak wiesz, parę okien zdążyłam jeszcze obskoczyć... Ale następnym razem, w piątki będę się zajmować sprawami, hmmm, no może nie błahymi, ale na pewno lżejszego kalibru ;)
Justyno,
OdpowiedzUsuńzaiste hipopotamami czy też wręcz dinozaurami - myślę sobie - dla nich jesteśmy...
A że nie masz pod oknem licealistów, nie żałuj, nic ciekawego ;)))))
Akurat licealistami się przejmujesz :P nie ma czym! :) oni się nie znajom ;D
OdpowiedzUsuńA okna to dobre ćwiczenie.. :)
Oooo, Mi, to bardzo dobre ćwiczenie - czuję je w kościach! :)
OdpowiedzUsuńWiesz, oni się może i nie znajom, ale jakoś tak człowiek nieswojo się czuje...
Ja też mam tremę przed publicznymi wystąpieniami. Na szczęście przy niedawnym myciu okien gapiły się na mnie tylko czyżyki i sierpówki z karmnika i pobliskiego drzewa. Co więcej - nie grały w piłkę i nie były pryszczate. Musiałam więc czasem tylko zastygać w bezruchu, żeby nie płoszyć i było dobrze :)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się do łez, zwłaszcza przy fragmencie, "że nie były pryszczate" :))))))) I całe szczęście!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę znajomości fauny, ja odróżniam tylko sroki, wrony, gawrony, wróble, kosy i dzięcioły. Dzięcioły obserwuję zresztą regularnie na pobliskim drzewie, dwa, wpadają co jakiś czas jak szalone i w dzikim pędzie obstukują korę... Aaa, jeszcze sójki! Sójki się jeszcze pojawiają!
Anullo - ja dopiero tej zimy wpadłam w szał karmnikowy. Jak zaczęły się naloty - pożyczyłam literaturę od znajomych i oddałam się obserwacjom. Dlatego wiem jak co wygląda. A Ty też odróżniasz sporo. Na pewno wiesz, jak wyglądają gołębie ;), sikorki, kaczki krzyżówki, łabędzie... Jak dłużej pomyślisz to okaże się, że wcale tego niemało :)
OdpowiedzUsuńOooo, rzeczywiście! Zwłaszcza kaczek ci u nas pod dostatkiem, a ostatnio nawet kaczkę mandaryńską przyuważyłam [tzn nie wiedziałam, jak się nazywa, ale podsłuchałam rozmowę Tych-CoSię-Znają...].
OdpowiedzUsuńI teraz, teraz sobie przypomniałam, z czasów, gdy nie mieszkałam jeszcze w Wielkim Mieście, że mój ojciec hodował gołębie! A nawet kiedyś mieliśmy dwie kury!!! Więc kury domowe są mi szczególnie bliskie :)