niedziela, 7 marca 2010

Coś mi się pogibało. I to jak. Dzień Kobiet jest w poniedziałek! Ale nic to, będę go po prostu obchodzić trochę dłużej. Będę obchodzić duchowo, bo R. nie przepada za tym świętem. Feministkom i nie tylko przypominam, że dziś dzień Manif. Sama też postanawiam MANIFestować, nie ścielę łóżek, nie robię obiadu, nie wstawiam pralki. Ot, i to by było na tyle mojego "buntu". Bo w weekend młodzież ścieli sobie sama. Bo wyjście na obiad obiecał już R. kilka dni temu. Bo nie mam ani deka proszku do prania w domu.

A poza tym nie dzieje się nic, poczytuję najnowszy Sens, potem Zwierciadło, potem zacznę może "Intryganta" Kurta Eichenwalda, a wieczorkiem - jakże by inaczej - obejrzę "Kobiety" (2008) Diane English. Choć nabotoksowana Meg Ryan trochę mnie wkurza...

4 komentarze:

  1. Moja Droga A.:))
    Zazdroszczę takiego przyjemnego "buntu". Chcę Cię poinformowac, ze podczas pisania tegoż komentarza padł mój komputer. Czy rozumiesz coś z tego??????

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja droga B.,

    nic nie rozumiem i w ogóle ubolewam nad tym faktem - bo co z naszą codzienną psychoanalizą?????

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja Droga A.:)
    Sama nie wiem jak dam radę;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest ciężko.... Buuuuuuuuuu.......

    OdpowiedzUsuń