Coś mi się pogibało. I to jak. Dzień Kobiet jest w poniedziałek! Ale nic to, będę go po prostu obchodzić trochę dłużej. Będę obchodzić duchowo, bo R. nie przepada za tym świętem. Feministkom i nie tylko przypominam, że dziś dzień Manif. Sama też postanawiam MANIFestować, nie ścielę łóżek, nie robię obiadu, nie wstawiam pralki. Ot, i to by było na tyle mojego "buntu". Bo w weekend młodzież ścieli sobie sama. Bo wyjście na obiad obiecał już R. kilka dni temu. Bo nie mam ani deka proszku do prania w domu.
A poza tym nie dzieje się nic, poczytuję najnowszy Sens, potem Zwierciadło, potem zacznę może "Intryganta" Kurta Eichenwalda, a wieczorkiem - jakże by inaczej - obejrzę "Kobiety" (2008) Diane English. Choć nabotoksowana Meg Ryan trochę mnie wkurza...
Moja Droga A.:))
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takiego przyjemnego "buntu". Chcę Cię poinformowac, ze podczas pisania tegoż komentarza padł mój komputer. Czy rozumiesz coś z tego??????
Moja droga B.,
OdpowiedzUsuńnic nie rozumiem i w ogóle ubolewam nad tym faktem - bo co z naszą codzienną psychoanalizą?????
Moja Droga A.:)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem jak dam radę;(
Jest ciężko.... Buuuuuuuuuu.......
OdpowiedzUsuń