Niedzielny poranek. Godzina 10.30. R wkracza do kuchni, czyli scena pod tytułem: "Podźwignęło się biedactwo [z łóżka]!" i każe opowiadać, jak było na wczorajszym Sylwestrze Lejdis, czyli 40stce M.
JA: Słuchaj, no, super imprezka! Moorze sushi, moooorze pysznego wina śliwkowego! Było nas czternaście, eeeee, chyba trzynaście! Ale Kraków nie chciał jeść sushi! I śpiewałyśmy! Karaoke! I wiesz, wróciłam po trzeciej! I straszliwa mgła była! Ale nie mogłam zasnąć chyba do czwartej! Bo wiesz, przed wyjściem wypiłam jeszcze espresso. Cholender, może coś tam M. dodała??? Jakieś grzybki!!! Bo wiesz, obudziłam się o ósmej i już nie mogłam spać! A wiesz, o jedenastej piszę dyktando na GG!!
R [patrząc się na mnie z politowaniem]: Ty, słuchaj, ty rzeczywiście się czymś naspeedowałaś!
Ten speed to po prostu wolnosc!!! Wolna od dzieci i garow , choc na chwilkę, he he...
OdpowiedzUsuńAż boję się myśleć, co będzie się działo, gdy częściej będę z tego korzystać! ;)
OdpowiedzUsuń