piątek, 23 października 2009

Ojej, już piątek???

Znów tydzień przeleciał, nie wiadomo kiedy... Znów tyle się wydarzyło.. Przeczytało... Zobaczyło..  Postanowiłam też zrobić coś dla ciała, dlatego niezależnie od pogody staram się maszerować godzinę dziennie. Więc okrążam Kępę Potocką, bijąc się z pokusą, czy zawrócić już na tym mostku obok Araba? Ale nie, idę dzielnie dalej... Ach, nie ma już panów z klatami! Ale jest sporo starszych osób, spacerujących, biegających, jeżdżących na rowerze, idących z kijkami... Do kijów nordic-walking przymierzam się i ja, i nie tylko ja. Prawie każde nasze spotkanie z moją drogą J. kończy się wyprawą do sklepu sportowego, gdzie oglądamy, przymierzamy, ale jakoś nic nam się nie podoba, a jak podoba, to za drogie jak na kijki...Ech, dogodzić takim kobietom jak my....


A tak w ogóle dumna z siebie jestem. Z biegu, z marszu udało mi się podliczyć aktualny stan klasowej skarbonki. No dobra, zostałam zmuszona. Wizytą matki z klasy Młodej. 

2 komentarze:

  1. Leci ten czas jak szalony .Ja zyję od piątku do piątku.Tez jestem z Ciebie dumna jesli chodzi o ruch!Nie zawracaj koło Araba , idz dalej!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, będę się trzymać Twych wytycznych! :)

    OdpowiedzUsuń