Dzisiejszy brak słońca był mi wyjątkowo na rękę. Albo raczej na oko. W okolicach lewego oka przypominam Gołotę po wczorajszej walce. Ha, to nic, o czym myślicie. Koleżanki, z którymi wczoraj delektowałam się między innymi urokami wolnego wieczoru w knajpie i węgierskim winem wysnuły teorię, że to może od oparów winnych? Sama do tej pory nie wiem, dlaczego zaczęłam gwałtownie łzawić... Summa summarum szkła kontaktowe oczywiście musiały pójść w odstawkę, a ja musiałam przeprosić się z okularami...
Bo generalnie drażni mnie dziś światło dzienne i nie wiem, czy to urażone oko, czy rzeczywiście te opary winne....?
Ze niby z kolezankami , ze niby węgierskie wino mowisz? Zazdroszczę nawet jakby mnie miało na drugi dzien wywalic pod okiem.
OdpowiedzUsuńMoja droga B.,
OdpowiedzUsuńjestem już gotowa na powtórkę, oko w porządku! ;)