piątek, 2 października 2009

Dzisiejsza wymiana mailowa z jedną z matek z klasy Młodej o mało co nie przyprawiła mnie o zawał serca.

Dziś przypadał ostateczny termin ostatecznego terminu wpłat na wycieczkę. W związku z tym musiałam oprzytomnieć rano, nerwowo sprawdzić, czy aby wzięłam wszystkie świstki i stawić się w okolicach 8smej, by zebrać pieniądz od maruderów. Stawiłam się, pieniądze zebrałam i oddałam władzom odpowiedzialnym za dalsze ich rozdysponowanie.

Tradycyjnie znalazły się osoby aspołeczne, których nie poruszył ostateczny termin ostatecznego terminu wpłat. W związku z tym postanowiłam napisać w tonie lekkim i ironicznym do jednej z opieszałych. Mogłam sobie na to pozwolić, bo niejedną butelkę... hmmmm... rozpiłyśmy.

Więc napisałam:
"Pani Danuto, czy wpłaciło Pani pieniądz na wycieczkę syna?
Skarbnik"

Na co dostałam odpowiedź:
"Pani Anno,
oczywiście, że wpłaciłam do Pani skarbonki pieniądz na wycieczkę syna. Czyżby Pani nie odnotowała wpłaty?
Płatnik"

Zamarłam. Nie odnotowałam. Co więcej, nie doliczyłam się. Pobladłam [tak sądzę, bo nie przyszło mi do głowy oglądać się w lustrze]. Przejrzałam kilka razy zapiski, przeliczyłam pieniądze. Cholera, wcięło dwie stówy.

Ale nic to. Postanowiłam zagrać va banque i odpisałam z brutalną szczerością:
"W takim razie z przykrością zawiadamiam, że zdefraudowałam Państwa pieniądze.
Z poważaniem. Skarbnik"

Oczywiście, nie wytrzymałam nerwowo, złapałam za telefon i zadzwoniłam do niej. Okazało się, że była w szkole znacznie wcześniej, przekazała pieniądze wychowawczyni, miała mi napisać o tym, ale... zapomniała.

Rzucam tę posadę!!!






2 komentarze:

  1. Włosy stanęły mi dęba !!! Ale sama forma , nie powiem , wielce zabawna...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja droga B.,

    widzę, że za stara jestem na takie nerwy i na najbliższym zebraniu wcisnę komuś tę funkcję. Tylko najpierw muszę się podliczyć....

    O bosze.....

    OdpowiedzUsuń